Ranek przywitał nas ponownie skwarem, wstaliśmy o 7 po wyjątkowo miłej nocy, bo klimatyzacja działała sprawnie. Postanowiliśmy dziś zwiedzić zachodnie świątynie, które znajdowały się około 700 metrów za miastem. Kiedy wychodziliśmy z hotelu przywitało nas to samo dziecko, które wczoraj zachęcało nas do zakupów w swoim sklepie. Dziś postanowił towarzyszyć nam przy zwiedzaniu świątyń licząc na jakiś napiwek.
Świątynie grupy zachodniej nie są już tak ładnie zachowane , ani utrzymane , dlatego wstęp jest bezpłatny. Warto natomiast wybrać się je zobaczyć z tego powodu, że by do nich dotrzeć trzeba przejść przez indyjską wieś , na której ludzie, świnie, kozy, krowy oraz psy wspólnie przebywają na niewielkiej przestrzeni. Po zrobieniu kilku zdjęć, udaliśmy się jeszcze na spacer do małej świątyni buddyjskiej gdzie zaprowadził nas nasz mały przewodnik, która nie zrobiła na nas większego wrażenia.
Po powrocie do hotelu zjedliśmy pyszne śniadanie na patio w hotelu i zarządziliśmy wolne popołudnie, podczas którego mieliśmy odpoczywać przed czekającą nas podróżą pociągiem do Varanasi. Nasz mały przewodnik zorganizował nam tuk-tuka na godzinę 20 stą, i po rozliczeniu z właścicielem udaliśmy się na dworzec, który leżał nieco poza miastem. Tam szybko zakupiliśmy zapasy jedzenia i picia i namierzyliśmy nasz pociąg, tym razem mieliśmy do dyspozycji wagon AC3 – czyli klimatyzowany slipper. Wagon czysty i chłodny, każdy z nas szybko odnalazł swoje miejsce i po zabezpieczeniu bagaży i zamówieniu śniadania ( 100 rupii) , równo o 23.15 wyruszyliśmy do Varanasi na spotkanie z miastem, o którym każdy mówił że jest najbardziej uduchowionym miejscem w Indiach.