Geoblog.pl    Capturethemoment    Podróże    Incredible !ndia    Varanasi...
Zwiń mapę
2012
30
maj

Varanasi...

 
Indie
Indie, Vāranāsi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8935 km
 
Rano przebudziły nas pierwsze promienie słońca, pociąg raz po raz zatrzymywał się w małych miejscowościach , zabierając coraz to więcej ludzi do second class. O godz. 8.00 przyszło nasze śniadanie : dwa jajka na twardo, dwa tosty oraz herbata z mlekiem. Docieramy do Varanasi na godz. 12.00 z 1 h poślizgiem, ale byliśmy na to przygotowani. Dworzec w Varansi przywitał nas potokiem ludzi przechodzących przez perony i zapachem moczu z pociągu. Już w pociągu zdecydowaliśmy, że posiadane przez nas bilety na trasę Varanasi- Kalkuta w klasie slipper bez AC musimy zdecydowanie wymienić, bo nie wytrzymamy bez klimy. Nasze pierwsze kroki skierowaliśmy wiec do biura obsługi dla obcokrajowców , okazało się jednak że nie ma takich możliwości – po prostu nie ma biletów.

Zamówiliśmy tuk-tuk , który miał nas zabrać do Funji Guesthouse, jednak po drodze nasz kierowca poinformował nas obojętnie, że nasze lokum jest bardzo blisko rzeki i będzie dużo komarów, więc on nas zawiezie do swojego. Zmęczeni podróżą nie dyskutowaliśmy i w rezultacie wylądowaliśmy w średnim hotelu - nazwy nie pamiętam.( 900 rupii), gdzie łazienka była może nie za duża i nie za czysta ale za to był Internet , który był nam bardzo potrzebny bo powoli zaczynaliśmy dojrzewać wszyscy do decyzji że Indie nas pokonały i musimy przebookować bilety by szybciej znaleźć się na Goa, bo jeśli nie to wszyscy oszalejemy. Zorientowaliśmy się , że jeśli anulujemy rezerwacje z Kalkuty do Bombaju do dostaniemy tylko 112 zł zwrotu z 350 zł. Pozostało nam zmiana terminu wylotu na wcześniejszą, ale i to wiązałoby się z dopłatą około 400 zł, znowu dużo. Po wielu negocjacjach, rozważaniach , kalkulacjach kosztów , kupnie nowych biletów na pociąg, anulowaniu tych nowych i tych starych ( strata 1500 rupii) , uznaliśmy, że dla naszego zdrowia psychicznego najlepiej będzie zakupić bilet lotniczy na dzień 01.06.2012 z Varanasi do Bombaju i mimo straty finansowej anulowanie tych zakupionych wcześniej. ( jak się okazało , z ceny tych poprzednich biletów zostanie nam potrącone jedynie 50 zł, więc straty finansowe nie są aż tak bardzo dotkliwe).

Po ustaleniu planu na dalszą część naszej podróży postanowiliśmy wybrać się na wieczorny rejs statkiem po Gangesie ( 400 rupii), a ostateczną decyzje o zmianie rezerwacji podjąć jutro po zwiedzaniu. Właśnie w tym dniu odbywał się Ganga Festival, na wieczornym rejsie było bardzo tłoczno, a na rzece unosiły się zapalone świeczki, który były znakiem jedności z Gangesem. Zacznijmy jednak od początku: kiedy słońce zaczęło zachodzić wąskimi uliczkami miasta udaliśmy się nad Ganges, uważając na to gdzie stawiamy stopę bo w świętym mieście jest dużo krów a tym samym odchodów po nich. ( tutaj rzeczywiście mogą się przydać zakryte sandały, ale tylko tutaj). Naszym oczom ukazał się Ganges: leniwa rzeka, z jednej strony w całości ograniczona przez wysokie zabudowania starego miasta, z drugiej aż po horyzont rozciągał się piasek – prawdopodobnie było to spowodowane stosunkowo niskim poziomem wody. Oprócz wrażeń wzrokowych poczuliśmy słodki zapach drewna. Zasiedliśmy do niewielkiej łodzi, która jak wiele innych podążała w dół rzeki w kierunku placu , na którym odbywał się festiwal, przed którym rodziny hinduskie przycumowały się łódź do łodzi, by móc uczestniczyć w święcie rzeki. Chwilkę obserwowaliśmy obchody, ale nie wciągnęły nas za bardzo, więc powoli zaczęliśmy wracać. Co ciekawe w jednym miejscu na nadbrzeżu paliły się jeszcze ogniska, a w nich zwłoki. Nasz przewodnik powiedział nam, że nad brzegiem Gangesu jest około 300 pogrzebów dziennie , a rytualne ogniska płoną przez całą dobę, oczywiście resztki zwłok są wrzucane do świętej rzeki. Trzeba powiedzieć, że rzeka ta nie służy jedynie do palenia zwłok, ale całe życie Varansi toczy się wokół niej, o czym przyszło nam się przekonać na dzień następny...

Po rejsie, zjedliśmy bardzo dobry obiad w naszej restauracji ( 500 rupii na 4 osoby ) i wypiliśmy kilka drinków na dachu naszego hotelu z którego rozciągał się widok i stare miasto i świętą rzekę…

Dodatek dotyczący rezerwacji biletów za pośrednictwem agencji turystycznych, których w żadnym z krajów nie widziałam więcej niż w Indiach. Dopiero kiedy postanowiliśmy zwrócić bilety wyszło na jaw jak duże prowizje takie biura od nas pobierają. Okazuje się, że jest to 100% więcej niż koszt rezerwowanego biletu, także lepiej wystrzegajcie się agencji, jeśli tylko możecie. My za bilet zapłaciliśmy 1200 rupii od osoby, z tego 600 było prowizji, a 300 udało nam się odzyskać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 24 wpisy24 0 komentarzy0 64 zdjęcia64 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
17.05.2012 - 12.06.2012