Geoblog.pl    Capturethemoment    Podróże    Incredible !ndia    Pomnik wielkiej miłości... i zaczarowana Orrcha ;)
Zwiń mapę
2012
27
maj

Pomnik wielkiej miłości... i zaczarowana Orrcha ;)

 
Indie
Indie, Āgra
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7804 km
 
Pobudka o 6.00 idziemy zwiedzać najbardziej znany zabytek w Indiach – Tadż Machal, mimo że godzina jest wczesna na drodze wiodącej do Tadż jest mnóstwo ludzi oraz małp. Turystów brak. Wchodzimy do Tadż Machal bramą zachodnią, kupując bilet za 750 rupii za osobę. Pomimo że Tadż Machal jest najbardziej opatrzonym zabytkiem w Indiach to jego bryła oraz wielkość robi niesamowite wrażenie. Przechodząc przez „ barbakan” warto zatrzymać się aby zrobić zdjęcie Tadż Machal o poranku, którego kształt odbija się w hinduskich oczkach wodnych. Także z bliska budynek ten oszałamia przez bardzo drobiazgową prace ówczesnych artystów i kamieniarzy. Poza tym sama historia wielkiej miłości jaka darzył swoją żonę Maharadża , który po jej śmierci kazał wybudować na szczycie pagórka to piękne mauzoleum, a dla siebie Fort , z którego okien mógł spoglądać na grób swojej żony jest piękna. Mogę z cała pewnością powiedzieć, że jeśli nie było się w Agrze to nie było się w Indiach. Tadż Machal to wg mniej nr 1.

Z racji przyjemnej temperatury wybraliśmy się jeszcze obejrzeć Red Fort, ale po zrobieniu kilku zdjęć pojechaliśmy bryczką konną na śniadanie do hotelu. Szybkie pakowanie i jedziemy do Orrchy, małej miejscowości , która rzadko znajduje się w planach wycieczek. Mamy do pokonania około 250 km, szkoda że po pierwszej godzinie jazdy klimatyzacja przestaje działać, a my siedzimy w metalowej puszcze przez następnych 5 godzin. Upał w samochodzie , a na dodatek to że nasz kierowca pomylił drogę i musieliśmy zrobić dodatkowe 40 km sprawia że docieramy na miejsce ledwo żywi. Ja chyba najgorzej zniosłam podróż z naszej czwórki bo przez cały wieczór musiałam trzymać sobie chustę z lodem żeby dojść do siebie. Zameldowaliśmy się w hotelu, i po szybkim gorącym prysznicu ( wody zimnej brak bo wszystkie beczki stoją na dachach) poszliśmy oglądać bajkowe stare miasto, które zostało wchłonięte przez współczesne małe miasteczko.

W pierwszej kolejności idziemy zwiedzać górujący nad całą miejscowością fort, który zamykają o godz. 18.00, wstęp kosztuje 250 rupii, ale udaje mi się stargować cenę do 150 rupii, ale wchodzimy bez biletów. Cała miejscowość jaki i fragmenty fortu pomalowane są na kolor niebieski, który bardzo ładnie podkreśla jego zdobienia. Sprawnie zwiedzamy fort, który warto zobaczyć i wchodzimy do miejscowej świątyni, a następnie do pałacu w którym każdy zakątek zagospodarowany jest jako miejsce do handlu albo usług. Co ciekawe w miejscowości tej choć nie ma wogóle turystów i nasze pojawienie się wzbudziło nasze zainteresowanie, wcale nie ma nachalnych handlarzy, spokojnie spacerujemy ulicami miasteczka.

Choć najbardziej poza architektura interesuje nas miejsce gdzie moglibyśmy zjeść kolację, po drodze spotykamy Vijeya, który zabiera nas do restauracji Moonlight, gdzie każdy z nas na początek zamawia Sweet Rayjta veg –czyli zimna słodka zupa z warzywami na kwaśnym mleku, a następne ryż, Nan i jeszcze raz Tandori chicken , który bardzo nam zasmakował poprzedniego wieczoru (1300 rupii posiłek dla 5 osób). W trakcie kolacji rozmawiamy z Vijeyem o aranżowaniu małżeństw w Indiach. On sam nie mógł sobie wybrać żony, choć 30 lat temu spotkał prawdziwą miłość swojego życia, to jej rodzina nie patrzyła na niego przychylnym okiem i nie pozwolili na ślub, o czy do tej pory mówi, że złamało mu to serce. Żonę która posiada wybrała mu jego mama i bez jego sprzeciwu doprowadziła do małżeństwa. Vijey jest wdzięczny swojej żonie za to ze zajmuje się domem i dziećmi, ale jej nie kocha. Jedynie szacunek do rodziców oraz do tradycji sprawił że jego losy tak się potoczyły. Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy jak wiele ma w życiu wolności której nie docenia. Z ciekawostek dodam jeszcze , że nasz kierowca powiedział właścicielowi że jesteśmy z wydawnictwa Lonley Planet dlatego zajmował się nami bardzo dobrze cały wieczór, na koniec prosząc nas o wpisanie do przewodnika – jak miałam mu to wytłumaczyć …nie wytłumaczyłam  Skąd się wzięło to zainteresowanie Lonly Planet.. spacerując dalej po tej samej miejscowości dostrzegam, że na szyldach oprócz nazw restauracji jest dopisek Lonly Planet, widać jest to rzecz, która sprawia że turyści chętniej odwiedzają daną restauracje. Po kolacji, wykończeni podróżą kładziemy się spać . Jutro wyjeżdżamy o 5.00 bo wciąż klimatyzacja nie działa a chcemy jak najszybciej dotrzeć do Khajuraho.
P.S Kwestia prądu – mogłabym w relacji z każdego dnia wpisywać, że nie było prądu, jednak właśnie w Orrchy, ten brak prądu ( Klima) z uwagi na wcześniejsze przegrzanie był dla nas najbardziej uciążliwy dlatego tez teraz o tym pisze. Nie wiem dlaczego, ale w ciągu dnia oraz nocy zdarzają się braki prądu w całych miastach. Nawet w Delhi w nocy nie było prądu. A w Varanasi zostaliśmy poinformowani o braku prądu od 14-17-stej przy meldowaniu się do hotelu. Oczywiście większe hotele oraz szpitale radzą sobie z takimi brakami zaopatrzenia w prąd – maja własne generatory prądu, natomiast w tych mniejszych hotelach i biurach trzeba czekać na jego powrót. Szczególnie w nocy był to kłopot, kiedy po omacku trzeba było iść do WC, bo choć zabraliśmy ze sobą czołówki to nie zawsze zostawialiśmy je na wierzchu. W Nepalu , a dokładnie w Katmandu mięliśmy podobny przypadek , ale okazało się , że przyczyna jest całkiem prozaiczna. Dwie małpy spacerowały po liniach wysokiego napięcia i się bawiły, a po ich zetknięciu się nastąpiło ich zwęglenie i awaria prądu na kilka godzin.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 24 wpisy24 0 komentarzy0 64 zdjęcia64 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
17.05.2012 - 12.06.2012